sobota, 4 marca 2023

Bartnictwo w Polsce - Prawa bartne

W czasie późnośredniowiecznym bartnictwo zdecydowanie rozkwitło. Powstawały więc różne prawa, porządkujące tę dziedzinę. Początkowo każdy większy kompleks dóbr królewskich czy magnackich, gdzie znajdowały się puszcze i kwitło bartnictwo, miał swoje własne rozporządzenia i ustawy. Stąd na różnych terenach Polski były różne organizacje bartne i różna nomenklatura fachowa. W 1401 r. w Warszawie Janusz I, książę mazowiecki wspomina w swoim statucie o prawach bartniczych, obowiązkach i przywilejach właścicieli pszczół oraz o daninach w miodzie i wosku, które musieli składać księciu. Już wtedy na Mazowszu istniały specjalne prawa i urzędy bartnicze, ale opierały się głównie na prawach zwyczajowych. W 1616 r. ukazało się szacowne dzieło pod tytułem: Porządek prawa Bartnego wedle starożytnego zwyczaju i dawnych ustaw potocznych. Spraw Bartnych z pośrodka Bartników uchwalony i wydany, najwięcej dla nowych młodych i swej woli używających bartników spisany roku pańskiego 1616. Na ogół podstawową jednostką bartną był tzw. bór inaczej „oblina”. Składał się zazwyczaj z 60 drzew bartnych, ale rozrzuconych na przestrzeni wielkiego lasu. Przy tym do boru musiały też należeć polany leśne, pełne kwitnących roślin, aby pszczoły miały z czego zbierać miód. Bór należał zwykle do jednego właściciela bartnika, który oznaczał swoje drzewa barcie znakami bartnymi, tzw. „cisnami”. Bór był dziedziczny, ale właściciel mógł swoje prawa do boru, czyli obliny, sprzedać. Wtedy zrzekał się nie tylko barci, ale oddawał także i narzędzia bartne nowemu właścicielowi. Nieraz osady bartne stawały się zaczątkiem nowej wsi. W późnym średniowieczu powstały samorządy bartne ze starostwem i sądem, a niektóre z nich przetrwały nawet do XIX w., np. na Kurpiach. Prawa bartne były surowe, nieraz wręcz okrutne. Najcięższą karę „gardłową” przez powieszenie, wydawał sąd bartny dla złodzieja złapanego na gorącym uczynku kradzenia miodu czy całej barci. Wyrok wykonywał kat z najbliższego miasteczka albo... dwu bartników, z których każdy musiał dotknąć stryczka, aby na niego nie spadła niesława wieszania i odium rodziny. Gdzieniegdzie prawo bartne było jeśli to możliwe jeszcze sroższe. Stosowana była straszna kara „wyciskania kiszek”. Fabian Sebastian Klonowie w satyrycznym poemacie Worek Judaszów tak m. in. pisze: Robotę pszczelą swą praktyką wiejską zowią świętym brzemieniem i rosą niebieską, więc też pszczelne złodziejstwo i miodowych dzierii wydzieranie nasz bartnik świętokradztwem mieni I śmiercią Judaszową niebożęta schodzą, gdy się srogim przykładem kolo drzewa wodzą. Kiszki wypatroszywszy, onę barć sosnową i żałośnie opasują straszliwą osnową. Inna sprawa, że choć kary były surowe, ale i uczciwość niezwykła. Pszczelarze np. przez długie lata nie musieli składać przysięgi w sądach, bo i bez niej wiedziano, że mówią prawdę. Bartnikom ufano. Sądy bartne zbierały się i obradowały jesienią. Zwykle wówczas załatwiano większość spraw spornych, dokonywano kupna i sprzedaży boru, całego lub tylko poszczególnych barci. Najczęściej musiano rozstrzygać sprawy naruszenia granicy bartnej, wydarcia roju, podcięcia barci lub zrąbania drzewa bartnego. Rozwijało się rolnictwo, wycinano puszcze pod pola orne i w ten sposób powoli, od XVI w. począwszy zaczęła hodowla pszczół podupadać. Ale póki co prawo bartne działało. A od wyroku sądu nie było apelacji. Czasem karą była swoista banicja. Wywołanie z puszczy, czyli wypędzenie bartnika z bractwa, za popełnione wykroczenie. Te jesienne dni sądzenia zwano rokami bartnymi. Pośrednikiem między bartnikami a królewskim starostą grodowym był starosta bartny. Miał do pomocy podstarościego. Bartnicy sami wybierali sędziego i pisarza, który prowadził księgi


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz