środa, 26 stycznia 2022

Pokarm wybrańców

Otóż zaczyna się od tego, że młode robotnice same się odżywiają obficie miodem i pyłkiem, a równocześnie z tych dwóch składników i śliny przyrządzają pożywną papkę, którą karmią żarłoczne larwy. Zresztą i o karmicielkach można powiedzieć to samo. Dzięki temu z każdym dniem coraz bardziej nabrzmiewają ich parzyste gruczoły mleczne. Każdy by się spodziewał, że te gruczoły znajdują się jak u ssaków gdzieś na tułowiu, a tymczasem „pszczele piersi” mieszczą się w głowie. Dokładniej w przedniej części gardła, więc nazwano je gruczołami gardzielowymi. Mają prawie taką długość jak całe ciało pszczoły, bo ok. 14 mm, przy czym są tak pozawijane i poskręcane, jak nie przymierzając... nasze jelita. Każdy z nich składa się z ponad 500 maluteńkich gruczołków. U pszczoły robotnicy-karmicielki gruczoły rozwijają się w zależności od tego, jak się ona odżywia, w okresie od trzeciego do szóstego dnia życia, tj. po wygryzieniu się pszczoły jako owada doskonałego z komórki. I otóż właśnie te gruczoły gardzielowe wydzielają galaretowatą, białawą substancję, zwaną mleczkiem. Najwięcej mleczka wydobywa się od siódmego do czternastego dnia życia pszczoły. A potem, gdy jest ona już „dorosła”, przestaje karmić larwy i zabiera się do nowej pracy, jej gruczoły zanikają. Spełniły swoją rolę, są już niepotrzebne, a nowe pokolenie pszczółek zaczyna wszystko od początku. „Pokarmem wybrańców” karmi się larwy robotnic i trutni tylko w ciągu pierwszych 60 godzin po wykluciu z jajeczek. Zresztą mamki pszczele karmią larwy jeszcze przed ich pełnym wykluciem się z jaj. Może nie tyle „karmią”, co zaopatrują komórkę z larwą w kroplę mleczka. Larwa wykluwając się od razu na nią natrafia i ze smakiem spożywa. Zresztą można powiedzieć, że larwa nie robi nic innego, tylko się odżywia, obracając się przy tym w komórce, a dzięki temu mleczko składane przez mamki nie wysycha. Do każdej komórki mamki dostarczają mleczko ok. 1300 razy w ciągu doby. Przy tym wyliczono, że na zaopatrzenie jednej larwy od wyjścia jej z jajeczka do przepoczwarczenia się karmicielka potrzebuje mniej więcej 5 godzin. A więc, pracuje bardzo szybko. Larwa robotnicy zjada w sumie niewiele, bo 0,00197 g mleczka, a mimo to już w pierwszym dniu jej ciężar zwiększa się pięciokrotnie, w ciągu dwóch dni trzydziestokrotnie, a trzech dni dwaistukrotnie. Przy końcu okresu larwalnego waży 1300 razy więcej niż po wykluciu. Tylko pszczoły to potrafią! Larwa trutni zjada ok. 5 razy tyle mleczka, co larwa robotnicy, bo 0,01097 g, tak że przy końcu powiększa swoją wagę 3 tysiące razy. Chyba najbardziej zdumiewająca jest sprawa królowej-matki. Bo przecież wszystkie pszczoły prócz trutni pochodzą z takich samych zapłodnionych jajeczek, a o tym, czy w końcu zostaną robotnicami, czy matkami decyduje żywienie, tzn. ilość i jakość mleczka. Mleczko, którym karmi się przyszłe matki, jest bardziej odżywcze, bogatsze w witaminy i rozmaite substancje czynne, także o właściwościach radioaktywnych. To, że larwa znalazła się w mateczniku tak zupełnie odmiennym od reszty komórek najprawdopodobniej skłania mamki do specjalnego ich odżywiania. Przede wszystkim karmią larwę mateczną 3500 razy na dobę, przeznaczając na tę czynność średnio 20 godzin i 47 minut. Dostarczają wybrance tyle pokarmu, iż mimo jej niesamowitej żarłoczności zawsze część zostaje w postaci obeschniętego, żółtawego mleczka. Na budowę jednego matecznika pszczoły zużywają 80 razy więcej wosku niż na zwykłą komórkę roboczą. Odmienne odżywianie wpływa na kształt, wielkość i wiele innych cech różniących robotnicę od matki. Wspomnijmy tylko o tym, że np. pszczołarobotnica ma prawie dwa razy dłuższy języczek od pszczoły-matki. Najważniejsze jednak różnice dotyczą sprawy płodności. Już w okresie larwalnym organa rozrodcze robotnicy ulegają uwstecznieniu, podczas gdy matki ogromnemu rozwinięciu. Gdy matka spaceruje po plastrach, znosząc w komórkach swoje jajeczka, a zwykle znosi ich 1300 - 1800 dziennie, choć bywa że i 3000, to towarzyszy jej stale grupa „dam dworu”, które królową głaszczą czułkami, czyszczą nieustannie jej włochate ciało, nawet... zjadają jej wydzieliny. Wśród tej świty, złożonej z kilkunastu dam, jest też stale kilka mamek, które niemal bez przerwy podają królowej „z ust do ust”, czyli z języczka na języczek, porcje pokarmu. Im więcej matka czerwi, tym obficiej jest karmiona. Dostaje np. w ciągu doby 0,25 - 0,50 g mleczka. Jest to zresztą w tym czasie jej jedyne pożywienie. Jesienią i zimą, czyli w okresie, gdy matka nie składa jajeczek, mamki karmią ją bardzo skąpo. Żeby nie być głodna, musi sama się dożywiać, wyjadając miód z komórek plastra. 


 

wtorek, 25 stycznia 2022

Przebrzmiała sława mleczka pszczelego

W latach pięćdziesiątych rozeszła się sensacyjna wieść o cudownych właściwościach mleczka pszczelego. Okazało się, nagle, że odmładza, leczy, wzmaga potencję, przemianę materii, odporność na infekcje, stymuluje krwiotwórczość, reguluje funkcje gruczołów wydzielania wewnętrznego, wreszcie przeciwdziała miażdżycy i zawałom serca. Dodawano jeszcze, że nawet u osób zdrowych mleczko wywołuje lepsze samopoczucie, wzmaga aktywność i energię, pobudza apetyt. Słowem ósmy cud świata! Skąd taki nagły run na mleczko? Przecież pszczoły produkowały je i używały odkąd istnieją. To prawda, ale zaczęto badać rolę tego produktu nie tak dawno, bo ok. 1912 r., gdy uczony niemiecki Langer stwierdził, że mleczko matecznikowe jest wydzieliną gruczołów przełykowych pszczół robotnic. Poprzednicy jego, Planta i Schoenfeld, też interesowali się mleczkiem, ale uważali, że jest to produkt przerabiania miodu i pyłku. Może najbardziej entuzjastycznie o mleczku pisał dr Caillas, pszczelarz francuski, w swojej broszurze: Pszczoły źródłem młodości i witalności. A ponieważ niemal każdy chce być zdrowy i odznaczać się witalnością, więc mleczko zaczęło robić wprost nieprawdopodobną karierę. Szczególnie we Francji i w Japonii, ale i w wielu innych krajach, a także u nas. Sporo pszczelarzy poprzestawiało pszczelą produkcję na mleczko, bo to był „świetny interes”, a o produkcji miodu jakby zapomniano. Wielu też zniszczyło swoje pasieki. Przeprowadzono w końcu obiektywne badania naukowe nad mleczkiem pszczelim i okazało się, że to nie taki „cud” . Międzynarodowa organizacja pszczelarska „Apimondia” wyraziła się o mleczku sceptycznie i jego sława jako cudownego leku przebrzmiała.


 

piątek, 21 stycznia 2022

Przechowywanie skarbu

Gdy pszczoły mogą znaleźć wokół uli dużo pyłku, to jedna silna rodzina może oddać dziennie ok. 100 g obnóży, a w ciągu sezonu nawet do 6 kg suchego pyłku. Świeżo zebrany pyłek ma sporą wilgotność, łatwo może się zepsuć, spleśnieć i wtedy cuchnie, jak nieświeży ser. Toteż trzeba go suszyć, wybierając z pojemniczków co 48 godz. Suszenie przeprowadza się w cieniu. Można też co jeszcze lepsze pyłek zamrażać w temperaturze 18°C. Albo starą metodą mieszać go z miodem i przechowywać w słoikach. W wielu krajach już dziś produkuje się przemysłowo tabletki pyłku, niczym cukiereczki do ssania i łykania. N a przykład, w USA kupuje się pojemniczki z 250 czy 500 i więcej tabletkami „Natural Bee-Pollen”, najczęściej firmy „Biorganic Brands Inc.” . informacje na opakowaniu zapewniają, że pyłek pochodzi z nieskażonych kwiatów, że każda tabletka zawiera 50 mg naturalnego pszczelego pyłku. Zresztą te tabletki pachną miodem i są zupełnie smaczne. Trzeba je tylko przechowywać w suchym, chłodnym miejscu.


 

sobota, 15 stycznia 2022

Poławiacze pyłku

Odkąd ludzie zorientowali się, czym może być dla nich pyłek, zaczęli najpierw próby z „własnoręcznym” jego zbiorem. Okazało się to jednak zbyt żmudne. Łatwiej było zmusić do tej pracy pszczoły, Jakieś ponad 20 lat temu po raz pierwszy zmuszono pszczoły do zbierania pyłku nie tylko dla siebie. Dokonali tego pszczelarze niemieccy i amerykańscy. Wykombinowali specjalne urządzenie, nazwane poławiaczem pyłków, które zmuszało pszczoły do oddawania go tuż przed wejściem do ula. Później takie poławiacze w rozmaitych wariantach zaczęto zastawiać w wielu innych krajach. Zasada tego urządzenia polega na tym, że zbieraczka przeciska się do wnętrza ula na mostku przez odpowiednio dopasowaną płytkę, jakby przez ciasne drzwiczki, i przy okazji gubi obnóżki, a zarazem strąca z siebie pyłek do podstawionego pojemniczka. Przy tym poławiacz nie kradnie pszczole wszystkiego. Część pyłku dostaje się i magazynierkom. Pszczoły mimo wszystko zdają sobie sprawę w takiej sytuacji, że coś nie jest w porządku, bo gdy się je zmusza do nadmiernego zbioru pyłku stają się bardziej agresywne niż normalnie. Gniewają się. Wprawdzie zwiększają zbiór pyłku, „delegują” nawet ok. 2 razy więcej zbieraczek do zbioru pyłku, ale... wcale im się to nie podoba i żądlą „złodziei”. 


 

poniedziałek, 10 stycznia 2022

Pszczoły i pyłek

Oczywiście, pszczoły nie zbierają pyłku dla nas, tylko dla siebie. Ale my potrafimy im ten pyłek odbierać, a także zmuszać, aby go zbierały dużo więcej, niż normalnie, bo i na nasze potrzeby. Przypatrzmy się najpierw, jak pszczoła zbiera pyłek. Przede wszystkim jest cała owłosiona, więc pyłek osiada na jej ciele przy każdym zetknięciu z kwiatem. Ale to nie wszystko. Pszczoły żuwaczkami potrafią otwierać sobie torebki pylnikowe. Pierwsza para nóg pracuje wówczas niczym ludzkie ręce, z tym że są one zaopatrzone w „szczoteczki”. A na tylnych nóżkach pszczoły mają dodatkowo „grzebień” i rodzaj koszyczka. Każdy z nas obserwując pszczoły zauważył na pewno, że przy odlocie z kwiatu pocierają one tylnymi nóżkami, równocześnie poruszając i resztą nóżek. Robią to tak szybko, że trudno zaobserwować nad czym te nóżki tak pracują. Zwolniony film zdradził sens ruchów 6 nóżek pszczelich. Otóż pszczoła-zbieraczka zaopatruje się już w ulu w odrobinkę miodu. Gdy rozerwie torebkę pylnika, to przednimi nóżkami zbiera pyłek i lekko nawilża go śliną z miodem, formując miniaturowe kuleczki. Frunie potem do następnego kwiatu i w locie zbiera „szczoteczkami” i „grzebykami” pyłek ze swego ciała chowając go w koszyczku, gdzie zostaje środkowymi nóżkami dobrze ubity. Grudka za grudką zostają ubijane w koszyczku aż utworzy się to, co pszczelarze nazywają obnóżką lub obnóżem. Co jakiś czas zbieraczka podlatuje w górę z cichym brzękiem i zawisa w powietrzu, by „zważyć” ciężar obnóżek. Gdy zbieraczka ma obie nóżki równo obciążone, wtedy wraca do ula. Ciekawe, że pszczoły mają znakomite wyczucie wagi. Jeśli np. zbieraczka ma uszkodzone jedno skrzydełko, to obnóżka po tej stronie będzie lżejsza. Latem obnóżki są cięższe niż jesienią. I nie zależy to od ilości pyłku w kwiatach. Przyroda szafuje nim niezwykle hojnie. Zresztą nie tylko u roślin kwiatowych komórki męskie wytwarzane są w ogromnych ilościach. Kwiatostan kukurydzy np. wytwarza 50 milionów pyłków, jedna bazia leszczyny rozrzuca prawie 4 miliony, piwonia 3,5 miliona, a nasz pospolity dmuchawiec produkuje ok. 0,25 miliona komórek męskich, czyli pyłków. Pszczoły zbierają w najlepszym nawet przypadku zaledwie nikłą część tej „rozrzutności kwiatowej”, nawet wtedy, gdy rój zbierze w ciągu sezonu ok. 60 kg pyłku. Ale co się dzieje z grudką pyłku, którą zbieraczka dostarcza do ula? Przede wszystkim strąca ją do wybranej komórki, to jest takiej, z której już zdążyło wyjść na świat kilka pokoleń pszczół. Jest to bardzo praktyczna i mądra zasada. Otóż w komórce „używanej” ścianki są nieco zaokrąglone, wyścielone drobinami oprzędów po poczwarkach, a nie kanciaste. A w „kantach” mogłaby przecież pojawić się pleśń, mająca doskonałe warunki rozwoju w ciepłym i wilgotnym ulu. Magazynowanie dostarczanych obnóżek nie należy do zbieraczek. One składają swoje ciężary i odlatują po nowy zbiór. Pracę przejmują sprzątaczki i magazynierki. Ubijają grudki pyłku długo i dokładnie, aby powstała gładka, jednolita masa, szczelnie dopasowana do ścianek komórki. Gdy to jest zrobione, powlekają powierzchnię rzadkim miodem. Do jednej pszczelej komórki mieści się 18 obnóżek. Ponieważ znosi je wiele pszczół i nie wszystkie z tych samych kwiatów, a pyłek jest kolorowy, więc i warstwy ubijane w komórce bywają różnokolorowe, wprost pstre. Komórek nigdy nie wypełnia się po brzegi, tylko do 3/4 objętości, a resztę zajmuje warstewka miodu. Odcina ona dostęp powietrza do pyłku i doskonale konserwuje. Im więcej pyłku znoszą zbieraczki, tym silniej matka czerwi. Bywa jednak, że wczesną wiosną pszczołom brakuje pyłku, gdyż nie mają go z czego zbierać. Pierwsze dostarczają pyłku kwiaty wierzb oraz leszczyny. Co za wygoda, kiedy te krzewy rosną blisko pasieki! Gdy ich jednak brak, pszczoły odlatują daleko i nieraz z zimna czy deszczu giną. Rój podupada. Ratuje się miodem, który szybko znika, a i tak czerw z trudem się rozwija, bo ani mleczka, ani pierzgi bez pyłku nie można wyprodukować. Toteż pszczelarze nieraz podają do ula mąkę pszenną i żytnią lub pszczoły same szukają mąki w młynach i składach. Są to jednak środki zastępcze, doraźne, bo gdy tylko pojawia się pyłek, już pszczoły nie interesują się mąką. Bez pyłku nie może istnieć rój. Matka, czerw i pszczoły dorosłe potrzebują pyłku jako pokarmu. Dla wyżywienia jednej larwy potrzeba go 0,15 g, a dla całego roju zależnie od wielkości  20 - 30 kg i więcej. Pyłek to też podstawa do produkcji mleczka pszczelego. Pierzga jest dla pszczół tym, czym dla nas chleb, mięso i ziemniaki, czyli w ogóle podstawą odżywiania. Przecież w pyłku są wszystkie odżywcze składniki, a w miodzie prawie tylko cukry. Z pyłku więc pszczoły czerpią tłuszcze, składniki mineralne, witaminy i inne składniki do budowy ciała, a miód zaspokaja głównie ich potrzeby energetyczne.


 

czwartek, 6 stycznia 2022

Gdy pyłek leczy

 Rozeszła się fama, że pyłek nie tylko nie dopuszcza do męskiej choroby, zwanej popularnie prostatą, ale nawet leczy ją. Mówi się też, że wpływa dodatnio na skład krwi, że normalizuje czynności jelit, obniża ciśnienie, reguluje przemianę materii, działa leczniczo na system nerwowy i wewnątrzwydzielniczy, nie dopuszcza do przedwczesnego starzenia się i niedołężnienia organizmu. Wysnuto z tego prosty wniosek, że swoje zachwalane od wieków zalety zawdzięcza miód przede wszystkim pyłkom. To prawda, że w medycynie ludowej pyłek był stosowany jako lek i... kosmetyk od dawien dawna. Egipcjanki a potem i Rzymianki używały go na piękną cerę. Leczono też płykiem odparzenia u osesków i niemowląt, zresztą w dość specjalny sposób. Za najskuteczniejszy do tego celu uchodził pyłek malw. Toteż zbierano bukiet kwiatów tej rośliny, wkładano je do wazonu, a podczas przewijania malucha wytrząsało się pyłek prosto z kwiatów nad jego odparzeniami albo też na pieluszkę. Przy czym nieraz pyłek mieszano z maścią, ale on i tak jest lepki, bo ziarenka otoczone są jakby żywicą. Bukiet starczał na długo, gdyż kwiaty stale wytwarzały pyłek. We Francji stosowano z powodzeniem podawanie dzieciom na śniadanie po łyżeczce dziennie pyłku, ewentualnie z miodem. Taka dawka wystarczała, by mali rekonwalescenci, o wiele szybciej niż grupa kontrolna, wracali do zdrowia. Pyłek okazał się doskonałym lekiem pomocniczym w takich chorobach, jak anemia. Zwiększał ilość hemoglobiny i erytrocytów we krwi. U chorych z nadciśnieniem obniżał ciśnienie. Pomagał w leczeniu biegunek, zakażeń pałeczką okrężnicy, chronicznych zaparć... N a XX Kongresie Pszczelarzy w Bukareszcie nie tylko ustalono, że pyłek pomaga w leczeniu zapalenia gruczołu prostatowego, ale zalecono, aby mężczyznom w wieku 40—45 lat i powyżej podawać profilaktycznie po 15 g pyłku kwiatowego dziennie. Dzięki temu unika się i nie dopuszcza do zapalenia tego gruczołu i adenomy prostaty. Badania nad leczeniem „prostaty” pyłkiem przeprowadzano we Francji, a także w Szwecji, w klinice medycznej uniwersytetu w Upsali i na oddziale urologicznym kliniki uniwersytetu w Lund. Jojrisz doszedł do wniosku, że wystarczy wymieszać wyciąg z 5 g pyłku z dodatkiem 5 g miodu i przyjmować 2 razy dziennie, aby efekt był jeszcze lepszy od leczenia samym pyłkiem. Badacze francuscy zauważyli, że pyłek doskonale działa na starych ludzi. Można powiedzieć, że ich „odmładza” Szczególnie zniedołężniali staruszkowie wracają do sił, tak fizycznych, jak umysłowych i psychicznych. Czyli... warto jednak nie gardzić pierzgą. Wielu badaczy uważa, że terapeutyczne działanie pyłku jest uniwersalne. Na przykład, pyłek daje dobre wyniki lecznicze w wielu chorobach nerwowych; działając trwalej i korzystniej niż leki farmaceutyczne. Kuracje pyłkowe normują stan psychiczny. Już po tygodniu obserwuje się poprawę. Zanika nerwowość, irytacje, pojawia się dobre samopoczucie, wzmaga optymizm, aktywność, inicjatywa, chęć do pracy i działania. Pyłek jest także cennym środkiem przy leczeniu cukrzycy. Dr Chauvin i dr Lenormand twierdzą, że w pyłku znajduję się antybiotyk, którego prototypem jest penicilina. Związek ten zdolny jest do zahamowania rozwoju niektórych mikroorganizmów, jak m. in. Salmonelli, tak trudnej do zniszczenia, a odpowiedzialnej za niektóre typy tyfusu. Przy czym pyłek niszczy szkodliwe mikroorganizmy, a pozwala rozwijać się pożytecznym. Trzeba jeszcze dodać, że częste alergie pochodzą z pyłku roznoszonego przez wiatr, czyli z tego, który znajduje się w powietrzu, ale nie z pyłku zebranego przez pszczoły. Otóż, zbieraczki dodają do pyłku nektar i ślinę, a te „unieszkodliwiają” alergeny. Ludzie zwykle reagują uczuleniem na pyłki takich roślin, jak: leszczyna, olcha, brzoza, akacja, topola, lipa, sosna, jodła, modrzew oraz na większość dziko rosnących kwitnących traw.


 

środa, 5 stycznia 2022

Czy pyłek odżywia?

Ze składu chemicznego pyłku łatwo wysnuć wniosek, że byłby on znakomitym środkiem odżywczym. Trudno w tym wypadku naturalnie eksperymentować na ludziach, ale łatwo np. na myszach. I otóż karmiono myszki przez pół roku jedynie wodą i pyłkiem. I cóż zauważono? Żadnych zmian w stosunku do myszy kontrolnych, odżywianych normalnie. Płodność też się nie zmieniła, zdrowie dopisywało. Jedynie w kale myszek karmionych pyłkiem znajdowano tylko zarodniki bakterii, a nie ich okazy. Czyli pyłek musi zawierać jakąś substancję hamującą rozwój drobnoustrojów. A może tę rolę spełnia właśnie inhibina, znajdująca się w wielu miodach. Francuscy badacze spróbowali dodawać pyłku do pożywienia ludzi dorosłych i dzieci. Już po kilku dniach można było zaobserwować poprawę samopoczucia; analiza krwi dawała lepszy obraz, u dzieci poprawiała się waga. No i odtąd zaczęło się propagowanie tego produktu. Dziś w każdym sklepie aptecznym we Francji czy USA można kupić pyłek pszczeli.


 

niedziela, 2 stycznia 2022

Hormon wzrostowy

W pyłku znaleziono jak już wspomniano hormon wzrostowy. Nie występuje on we wszystkich pyłkach, ale najwięcej go dostarczają lipy i kwiaty łopuchów. Również i w miodach pochodzących z nektaru tych roślin hormon jest obecny. Toteż przeprowadzano doświadczenia z trudno zakorzeniającymi się roślinami. Są gatunki roślin, np. wierzba, które po wetknięciu gałązki w ziemię, zaczynają zaraz ukorzeniać się i rosnąć. Ale są i takie, które jak np. platan nie chcą rosnąć, tylko usychają. Potraktowane substancjami wzrostowymi też nie przyjmują się, choć te same substancje pomagają innym roślinom ukorzenić się szybko i silnie. Platanom dodawano nawet witaminę B1, a także drożdże i ... nic nie pomagało. Ale gdy gałązki zanurzono w roztworze miodu, zakorzeniło się 40% przygotowanych zrazów upartego płatana. Okazało się też, że i inne, trudno przyjmujące się zrazy, m. in. jaśminu, głogu, tui, klonu, przyjmowały się lepiej, gdy były moczone w roztworze miodu z dodatkiem odwaru drożdży i witaminy B1. Zrazy tych roślin zanurzano na 24 godz. w 25-procentowym roztworze miodu w wodzie o temperaturze pokojowej. Po tym czasie wysadzano je na zagonkach. Miód był skuteczniejszy niż specjalne substancje wzrostowe, produkowane przez przemysł. Czy ten hormon wzrostowy działa na człowieka ... nie wiadomo