niedziela, 19 lutego 2023

Bartnictwo w polsce - Przekazy pisane

Pierwszy przekaz pisany o używaniu miodu przez Słowian pochodzi od Priskosa z Panionu w Tracji. Opisując swoje poselstwo do Attyli, wodza Hunów, pisze on m. in.: „dostarczono nam... zamiast wina czegoś, co tam na miejscu nazywa się medos”. Jest to obok słowa „strawa”, najstarszy zapisany wyraz słowiański, używany przez Słowian naddunajskich, którzy w tym okresie przybyli z północy, najprawdopodobniej z terenów dzisiejszej Polski. Święty Otton, apostoł Pomorza Zachodniego, tak pisał o Polanach „... nie dbali o wino, mając w piwie i miodzie tak wyborne napoje...” Zygmunt Gloger, wybitny nasz etnograf, archeolog, historyk w jednej z prac o dawnych czasach, bartnictwie i pszczołach, pisał: „... lada wydrążony pień służył za ul, lada bór był pasieką...”, a całe osady trudniły się bartnictwem. Miodu uzyskiwano tyle, że: „można było zaopatrzyć całą Germanię, Brytanię i najdalsze strony Europy Zachodniej”. W owych też czasach pszczoły traktowano jako nieomal kogoś z rodziny. Zarabiały przecież na dom i dawały dobrobyt. Były „złotymi muszkami” lub „robakami bożymi”. W Wilię Bożego Narodzenia pszczelarz czy bartnik odwiedzał swoje ule, chuchał w wylot i oznajmiał pszczołom pobożnie, że: „Chrystus się nam narodził...” Pszczoła nie zdychała, a umierała. „Pies je zdechlina, koń przepad, kura też, ryba to nie wiadomo jak, a pszczoła umerła”. W okolicach Lubartowa do dziś można gdzieniegdzie usłyszeć, że „koń żre, pies chłepce, świnia ćpa, a pszcoła spożywa”. Był czas, że kary sądowe trzeba było spłacać miodem, a grzechy woskiem na świece do kościoła. O tym, że Słowianie Zachodni składali daniny z wosku, stwierdzają dokumenty z VIII w. Na Pomorzu miodu było w bród wspomina Herbord w swoim Żywocie iw. Ottona bamberskiego. Mniej więcej z tego samego okresu pochodzi znaleziona w Gnieźnie część naczynia ze stwardniałym plastrem miodu. Słynny Gall Anonim pisał o Polsce, jako o kraju „obfitującym w miód”, gdzie las miodopłynny...” Prymitywna gospodarka hodowlano-leśna w czasach wczesno średniowiecznych była w Polsce już znacznie rozwinięta. Miód podbierano w „ślepotach”, czyli dziuplach drzew, a pszczoły nazywano albo „zielonymi”, albo „borówkami”. Ale w sumie była to gospodarka rabunkowa. Niszczono roje, zabierano plastry i nie troszczono się o pszczoły. Mimo to musiały one same troszczyć się o siebie dostatecznie skutecznie, gdyż jak wspomina Zygmunt Glogier już w XII w. niemieckie kroniki informowały, że kraje słowiańskie są „mlekiem i miodem płynące”. A miód zwano przaśnym. Był on już w owych czasach, a i wcześniej naszym produktem eksportowym. Mimo że pszczelarstwo rozwijało się powoli w ciągu średniowiecza i później, to jeszcze nawet w XIX w. zdarzało się, że podbierano miód pszczołom dzikim. W wiekach średnich drążono w pniach barcie, czyli zmyślne otwory, w których mógłby się zainstalować rój. Wiercono je w pniu najpierw dość wysoko, na ogół od strony południowowschodniej, jako najmniej narażonej na wiatry. Taki wydrążony pień nazywano dzianym.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz