środa, 27 października 2021

Miody „oszukane”

 Człowiek bardzo lubi „ulepszać” naturę. A że mu się to udaje, szczególnie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, więc próbował też „ulepszać pszczeli miód” . To znaczy, oduczał pszczoły od samodzielnego latania i zbierania darów natury (przy równoczesnym zapylaniu kwiatów), a w zamian podawał im półprodukty, przede wszystkim słodkie soki z przeróżnych owoców. Pszczółki nie są wcale tak pracowite, jak nam się wydaje, i wolą czerpać z podstawionego im „pod nos” jadła, niż oblatywać dalekie rejony. I w ten sposób powstawały miody owocowe, warzywne, korzenne, ziołowe i inne, przez jakiś czas w ostatnich latach bardzo reklamowane. Nadano im nazwę „syropy pszczele sokowe” . Ich „wynalazcą” , producentem i propagatorem jest u nas pan Władysław Grabowski - pszczelarz i cukiernik. Swoje pszczoły karmi on sokami z jagód, warzyw, bylin, chwastów, młodych pędów drzew i najrozmaitszych ziół. Uważa, że w ten sposób utrwalają one w miodzie cenne właściwości lecznicze tych roślin. .Tako entuzjasta pszczelich syropów propaguje mnóstwo informacji o tych produktach, które bulwersują laików, a doprowadzają wprost do rozpaczy niektórych pszczelarzy. Aż wreszcie naukowcy wypowiedzieli się na ten temat. D r Jan Curyło z Puław ogłosił w „Pszczelniczych Zeszytach Naukowych” wyniki swoich badań i szczegółowych analiz nad składem miodu i syropów pszczelich sokowych. Wynika z nich, że syropy „przypominają bardziej dżem niż miód”, nie można ich w żadnym wypadku traktować jako miodu, a nazwa „miód pszczeli sokowy”, którą niektórzy proponowali, byłaby rodzajem fałszerstwa, a do tego nie wolno dopuścić. Nie obyło się naturalnie bez polemiki, gdyż wiele osób, też z tytułami naukowymi, broni miodu sokowego. Twierdzą oni, że - wobec zatrucia środowiska - karmienie pszczół zdrowymi, słodzonymi sokami daje same tylko korzyści. Uważają też, że takie „miody” można będzie eksportować i zdobywać cenne dewizy. Pan Grabowski twierdzi, że pszczelarstwo jest nie tylko trudną sztuką, wymagającą specjalnej wiedzy, ale także ciężką pracą, w naszych warunkach nieopłacalną, a przy metodzie przez niego opatentowanej pasieki stają się naprawdę rentowne. Miody sokowe przecież pszczoły produkują przy każdej pogodzie, nie chorują przy tym, nie muszą szukać nektaru i innych pożytków. Wszystko mają gotowe do produkcji i odwdzięczają się obfitymi, opłacalnymi miodami sokowymi. Nie wszyscy się z tym zgadzają i argumentują to tym, że pszczoły powinny zbierać nektar i pyłek, zapylając jednocześnie rośliny, co jest ich najważniejszą funkcją. Nie należy więc wbrew naturze robić z nich producentów „oszukańczych miodów”, między innymi dlatego, żeby pszczelarze mieli większy dochód. Wprawdzie byli i są tacy, którzy twierdzą, że jeśli potrafiliśmy z kur zrobić producentki jaj, zamknąwszy je w wielopiętrowych klatkach, gdzie są automatycznie karmione, to niby dlaczego pszczoły mamy „puszczać na żywioł?” Niech robią to, co im pszczelarz każe, a nie to, co robiły setki tysięcy lat temu. Przy czym - jeśli miód - z punktu widzenia żywienia - jest wart nieomal tyle co cukier, to czy warto tak o niego dbać? Soki miodowe przecież też są słodkie i smaczne. Cóż? Znaleźli się pszczelarze, którzy podjęli inicjatywę pana Grabowskiego i póki trwała reklama i ... polemiki, robili kokosy. Ule obstawiano kadziami i korytami ze słodkimi sokami z najtańszych owoców, ziół czy warzyw i z kilkudziesięciu pni otrzymywano wprost tony soków miodowych. Brak w nich enzymów lub jest ich bardzo mało, dużo natomiast - sacharozy. A już o reklamowanych właściwościach leczniczych tych produktów nie ma co mówić. W każdym razie opatentowany wynalazek pana Grabowskiego nie przyjął się tak, jak on to sobie wymarzył. Polski Związek Pszczelarski ogłosił komunikat, że produkcja syropów pszczelich jest jednym ze sposobów fałszowania miodu. Stwierdzono: „Produkt ten nie może podszywać się pod nazwę miód, ponieważ produkowany jest z innego niż miód surowca, nie posiada jego wartości odżywczych, a rola pszczoły jest problematyczna, ponieważ przy tak wielkim przerobie nie jest ona w stanie zaprawić masy syropu enzymami, które stanowią element istotny miodu. Analizy tak uzyskanego produktu wykazują wysoką zawartość sacharozy, małą ilość soli mineralnych i enzymów. Produkt ten posiada wartość prawie wyłącznie kaloryczną, taką jak cukier buraczany. Jeszcze i tym razem uratowano miód prawdziwy*. A i tak prawdziwy miód jest nieraz przez nieuczciwych pszczelarzy „fałszowany”, bo dokarmiają oni pszczoły cukrem, aby uzyskać więcej miodu i ... więcej pieniędzy. Tylko że wykryć sacharozę w miodzie jest dość łatwo, ale i na to pszczelarze mają sposób. Przecież miód dojrzewa, a wtedy sacharoza zmienia się na cukry proste. Wystarczy więc go dłużej przechować, by przy kupnie nikt nie grymasił.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz