czwartek, 10 czerwca 2021

Fascynująca historia kropli miodu

 Najpierw przy łykaniu kropli spadzi lub nektaru do wola zbieraczki dostaje się też odrobina śliny. Enzym tejże śliny — inwertaza — rozkłada cukier nektaru czy spadzi na cukry proste: cukier gronowy, czyli glukozę, i owocowy, czyli fruktozę. Działanie enzymu musi trochę potrwać. W każdym razie, gdy zbieraczka przekazuje kropelkę słodkiej cieczy młodej robotnicy, to można stwierdzić, że działanie enzymu jeszcze trwa. Robotnica-magazynierka dalej pracuje nad otrzymaną kroplą. Przewraca ją języczkiem, obrabia, wzbogaca swoją śliną. Aż w pewnym momencie kropelkę łyka, czyli wpuszcza do wola, by znowu ją wypluć na języczek i zaczynać całą pracę od nowa. To trwa długo. Enzymów wciąż przybywa i dopiero po 15—20 minutach magazynierka uznaje kropelkę za gotową do schowania w komórce. Ponieważ jest jeszcze półpłynna, wodnista, więc ją pszczoła przylepia do bocznej ściany komórki, aby się wietrzyła, odparowywała. A inne pszczoły bez ustanku wietrzą ul.

 Gdy magazynierki uznają, że krople słodyczy już odparowały, przenoszą je do górnej części plastra, ale jeszcze nie zapełniają w pełni komórek. Miód musi przecież dojrzeć. Trwa to w dobrych warunkach 4— 5 dni. Wtedy komórki napełnia się prawie całkowicie i zamyka je woskowymi, cieniutkimi wieczkami. Dopiero teraz pszczoły — a ludzie również — uznają, że miód jest pełnowartościowy. To zresztą wcale nie znaczy, że w miodzie nie zachodzą dalsze zmiany. Otóż, cukry złożone pod wpływem enzymów dalej rozkładają się na cukry proste, zwane inwertowanymi. Toteż im miód dojrzalszy, tym więcej ma cukrów inwertowanych. Dobrze przechowywany miód nie starzeje się, a wprost przeciwnie: im starszy, tym lepszy, tym bardziej wartościowy.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz